Strony

Strony

poniedziałek, 28 marca 2016

7. "Why I got you on my mind?"

     Lot trwał wieczność, myślałam, że w samolocie zeświruję, tam było tak strasznie nudno. Cieszyłam się jak wylądowaliśmy, oczywiście Ross dzwonił do mnie co dwie minuty i napisał chyba ze sto wiadomości, zirytowana tym wyłączyłam telefon.
- Czas cieszyć się wolnością.
Stwierdziłam pod nosem i wysiadłam z pokładu. Na lotnisku czekała na mnie moja przyjaciółka, gdy mnie zobaczyła podskoczyła z radości i pisnęła. Wpadłyśmy sobie w ramiona, oby dwie strasznie się za sobą stęskniłyśmy.
- Dwa tygodnie Cię nie widziałam, to jak wieczność.
Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha, była jedyną osobą, która tak na mnie reagowała, nawet moi rodzice nie cieszyli się na mój widok, dla nich byłam jak kula u nogi, której na szczęście w końcu się pozbyli.
- Kobieto nawet nie wiesz jak ja się cieszę z pobytu tutaj.
Oznajmiłam zarzucając swoje bujne loki do tyłu.
- Coś się stało?
Zapytała, przechylając delikatnie głowę w prawą stronę, uważnie mi się przyglądała. Ja zaś nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, ona uważała, że ja i Ross kochamy się, dlatego postanowiliśmy zostać małżeństwem. Niestety muszę podtrzymywać tą wielką ściemę.
- Nic, po prostu przyjechałam w odwiedziny.
Od kiedy tylko pamiętam potrafiłam idealnie okłamywać ludzi, oni nawet nie zdawali sobie z tego sprawy, że wpadli w sidła moich słodkich kłamstw.
- Czemu Ross nie przyjechał z Tobą?
- Ma pracę i obowiązki.
Nie przyjechał bo nawet nie wie, że się tu wybrałam. Uciekłam od niego i nie miałam zamiaru wracać, ani jutro, ani za rok. Moja granica wytrzymałości strzeliła w dniu jego urodzin.
- To co jedziemy do Twojego domu, a później na imprezę?
Jej pomysł jak najbardziej mi odpowiadał.
- Jestem za.
Podniosłam swoją walizkę i ruszyłyśmy szybkim krokiem w stronę wyjścia. Dzisiejsza noc będzie mega, będę szalała jak za dawnych czasów.

Ross

     Martwiłem się o Laure, nie odbierała moich telefonów, nie wiedziałem gdzie się udała. Cholera przecież ona nie zna Włoch mogła się gdzieś zgubić i teraz nie może trafić do domu. Chodziłem wte i wewte po salonie gdy poczułem jak mój telefon zaczął wibrować. Wyciągnąłem go szybko z kieszeni z nadzieją, że moja żona w końcu dała znak życia, ale pomyliłem się dostałem powiadomienie z banku, że ściągnęli mi pieniądze za taksówkę i bilet lotniczy, odłożyłem telefon, ale po chwili doszedł do mnie fakt o bilecie.
- Ona chyba sobie jaja robi!
Warknąłem pod nosem wściekły. Mogła być na mnie zła, ale żeby od razu uciekać do Anglii, niedojrzałe i w stylu Laury. Nie czekając ani minuty dłużej zadzwoniłem na lotnisko i powiadomiłem ich, że za godzinę wybieram się do Londynu, zrobię mojej kochanej żonie niespodziankę. Uśmiechnąłem się złośliwie i wykręciłem numer do jej przyjaciółki, dostałem go osobiście od niej na weselu. Po paru sygnałach odebrała milutkim głosem.
- Cześć z tej strony Ross. Jest z Tobą moja żona?
Zapytałem zaciekawiony.
- Poszła do domu na chwilę. Szkoda, że z nią nie przyjechałes,ale rozumiem praca i obowiązki na pierwszym miejscu.
Co za kit ona jej wcisnęła? Przewróciłem oczami i kontynuowałem rozmowę.
- Chce jej zrobić niespodziankę i przyjechać. Będę na miejscu o trzeciej w nocy. Wybieracie się gdzieś?
Czekałem cierpliwie na odpowiedź.
- Tak idziemy do klubu.
Impreza? Ja ją kiedyś zabiję!
- Przetrzymasz ją tam dokąd nie przyjadę? Odbiorę was z niego.
- Jasne.
Powiedziała uradowana, chyba mnie polubiła, cieszył mnie ten fakt, choć było mi trochę smutno, że ona traktuje mnie lepiej niż Laura.
- Proszę nie mów jej, że się do niej wybieram. Będziemy w kontakcie.
Dziewczyna powiedziała, że nie ma sprawy i rozłączyła się. Mina mojej żony gdy mnie zobaczy będzie bezcenna, a mnie usatysfakcjonuje. Myślała, że się nie dowiem gdzie jest, to się pomyliła.

Laura
    Moja mama była strasznie podejrzliwa, nie uwierzyła, że Ross  pozwolił mi ich odwiedzić samej. Gdyby nie fakt, że Megan słyszała wszystko o czym rozmawiamy wygarnęłabym matce czemu tak naprawdę tu jestem. Ona naprawdę uważała, że dogadałam się z  

 blondynem , jaka ona jest głupia, aż mi jej szkoda.
- Wychodzicie wieczorem?
Zapytał mój ojciec, który czytał gazetę i popijał kawę, drugi imbecyl, którego najlepiej bym wysłała w kosmos.
- Tak.

Rzuciłam od niechcenia przewracając dyskretnie oczami.
- Pamiętaj jesteś mężatką, nie szalej za bardzo.
Ja pierdziele ich pojebało, gdybym mogła udusiłabym ich gołymi rękoma. Mam zamiar szaleć i będę to robić i w dupie mam to, że mam męża, w końcu nie prosiłam się o niego. Uśmiechnęłam się sztucznie do taty i pokiwałam grzecznie głową, nawet tutaj musiałam stwarzać pozory.
- Megan idziemy?
Chciałam jak najszybciej opuścić dom i się wyszaleć. Zanim Lynch  się skapnie gdzie jestem minie ładny tydzień, więc mam pełno czasu dla siebie. Miałam ochotę zdjęć obrączkę, ale ponieważ mojej przyjaciółce by się to nie spodobało zostawiłam ją. Po małych poprawkach wyszłyśmy w końcu i ruszyłyśmy na miasto, to będzie grupa impreza.

     Godziny spędzone w klubie uświadomiły mnie coraz bardziej co straciłam przez rodziców. Nienawidziłam ich za to z całego serca, głupie stare pierniki myślały, że mnie tym uszczęśliwią. Dyskoteka była pełna młodzieży, czułam się tutaj jak w domu, wszyscy mówili po angielsku, alkohol lał się litrami, a muzyka była idealna do tańczenia. Raj na ziemi normalnie.
- Zatańczysz?
Krzyknął wysoki blondyn do mnie, a ja kiwnęłam głową na znak, że z chęcią. Udaliśmy się na parkiet i zaczęliśmy wyginać śmiało ciało. Tańczyliśmy strasznie blisko siebie, chłopak okręcił mnie i szybkim ruchem przyciągnął do siebie, dzieliły nas zaledwie centymetry. Odepchnęłam go od siebie i pokazałam mu obrączkę, on tylko wzruszył ramionami i ponownie mnie do siebie przyciągnął, nie obchodził go fakt, że byłam mężatką.
- Słuchaj koleś! Zabieraj łapy bo nie ręczę za siebie!
Warknęłam mu do ucha, on uśmiechnął się szelmowsko i mnie zignorował.
- Ostrzegałam Cię!
Odepchnęłam go ponownie od siebie i kopnęłam w czułe miejsce, ze mną się nie zadziera. Uniosłam brew do góry i złapałam go za włosy, wystawiłam rękę z obrączką i zaczęłam machać nią przed jego oczami.

- Jesteś walnięta!


Wrzasnął i mrucząc dalej coś pod nosem podniósł się i sobie poszedł. Dopiero teraz zdałam
 sobie sprawę z tego, że myślałam o Rossie  i o tym, że nie mogę go zdradzić. Ja nie chciałam go zdradzać. Podeszłam do baru i zamówiłam setkę czystej, kiedy kelner mi ją podał wypiłam ją jednym duszkiem. Na zegarku, który wisiał na ścianie przede mną była  godzina trzecia dwadzieścia, musiałam poszukać Megan i powiedzieć jej, że wychodzę co było do mnie nie podobne, ponieważ zawsze zostawałam do szóstej, siódmej rano.
- Megan wychodzę.
Powiedziałam jej do ucha, a ona odparła, że czeka na mnie ktoś na zewnątrz, dodała też, że ucieszę się jego widokiem. Czyżby jej brat postanowił mi pogratulować? Na ślub nawet nie przyszedł, a musiałam przyznać, że zależała mi na nim jeszcze tak niedawno temu. Przepchałam się przez tłum nastolatków i szybkim krokiem opuściłam klub, gdy zobaczyłam mojego męża zamarłam. Jak ona tak szybko mnie tu znalazł? Mam przesrane!

Ross

    Tak jak przypuszczałem mina mojej ukochanej była bezbłędna, z wrażenia aż wypadła jej torebka z ręki. Jej przyjaciółka jednak umie trzymać język za zębami, co jest wielkim plusem u niej i za to ją lubię. Podszedłem do Laury i pocałowałem ją w policzek.
- Witaj kochanie.
Była tak zszokowana, że nawet nie spiorunowała mnie spojrzeniem i nie krzyczała kiedy objąłem ją w tali i przysunąłem do siebie. Biedactwo moje dalej nie wierzyło, że stoję teraz przed nią.
- Jak...
Tylko tyle była w stanie z siebie wydusić.
- Gdybyś nie płaciła moją kartą za bilet w życiu bym nie wiedział, że tu jesteś. Moje kochanie jednak nie jest takie bystre na jakie wygląda.
Zachichotałem cicho i pstryknąłem ją palcami w czoło, kiedy doszła do siebie odsunęła się ode mnie i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Szlag by Cię trafił Ross!
Wrzasnęła niezadowolona patrząc na mnie, było mi przykro, że jej życzenie się nie spełni. Mimo wszystkiego szlag tak szybko mnie nie trafi, dobrze się trzymam i mam zamiar się 
trzymać jak najdłużej.
- Też Cię kocham.

Pokazała mi język i gdy chciała pokazać jeszcze środkowy palec złapałem ją za rękę
 i przyciągnąłem do siebie. Ni stąd ni zowąd wbiłem swoje usta w jej, chciała mnie odepchnąć, ale nie zdołała ponieważ położyłem lewą dłoń na tyle jej głowy i nie pozwoliłem się odsunąć. Niespodziewanie brunetka odwzajemniła mój pocałunek, kiedy się od siebie oderwaliśmy, skrzywiła się i powiedziała.
- Dostałeś to czego chciałeś, więc teraz się odwal.

Ona sprawia, że mam ochotę znowu ją pocałować, podniosłem jej torebkę i pociągnąłem ją za sobą, wsadziłem ją do auta, zapiąłem jej pas i zamknąłem drzwiczki. Byłem cholernie 
zmęczony i musiałem się położyć, usadowiłem się na siedzeniu kierowcy i odpaliłem silnik, postanowiłem, że nie pojedziemy do jej rodziców, zostaniemy dzisiaj w hotelu.
- Hotel Plaza Ci odpowiada?
Zapytałem choć i tak właśnie w jego stronę się kierowałem.
- Zawieź mnie do domu rodziców.
- Nic z tego kochanie, dzisiaj śpisz ze mną.
Powiedziałem stanowczo, nie przyjmuję dzisiaj jej odmowy, wystarczająco dała mi w kość tą ucieczką.
Laura

    Zastałam zaciągnięta przez tego jełopa do pokoju hotelowego, mimo, że nie podobał mi się fakt, że muszę spać z nim w jednym łóżku, to był najładniejszy i najbardziej wypasiony pokój w którym byłam. Ross  miał dobry gust i to mi się zaczynało w nim podobać, ale tylko to chociaż był tak przystojny, że nie mogłam zaprzeczyć, że mi się jako facet nie podoba. Kurdę o czym jak w ogóle myślę! Przecież to Ross , nie żaden fajny facet tylko głupi stary piernik.
- Więc Ty śpisz na kanapie, ja na łóżku.
Stwierdziłam kładąc swoją torebkę na szklanym stole. Mężczyzna uniósł jedną brew do góry i zlustrował mnie spojrzeniem, w sumie nie dziwię mu się. Czarne rurki, które miałam na sobie jeszcze bardziej mnie wyszczuplały i podkreślały moją piękne, jędrne pośladki, bluzka z dość dużym dekoltem w kolorze czerwonym była opięta na mnie, wyglądałam w tym seksi. Bez słowa podszedł do mnie i delikatnie popchnął mnie na ścianę, położył swoje ręce koło mojej głowy i uśmiechnął się zadziornie.

- Nawet o tym nie myśl!
Zignorował mnie i wbił swoje usta w moje, gdy chciałam go odepchnąć przybliżył swój 
umięśniony tors do mojej klatki piersiowej, nie miałam jak teraz uciec. Odwzajemniłam jego namiętny pocałunek dochodząc do wniosku, że i tak prędzej czy później to by się zdarzyło. Wplątałam swoje smukłe palce w jego gęste włosy, przygryzłam jego dolną wargę i zamruczałam, spodobało mu się to, Nasze języki zaczęły ze sobą wojnę, Ross  złapał mnie pod kolanami i uniósł do góry, objęłam jego pas nogami, a on przeniósł swoje dłonie na moje pośladki. Cieszyłam się teraz, że jestem choć trochę doświadczona w tych sprawach. Nie odrywając się od siebie przenieśliśmy się do sypialni, położył mnie na wielkim, miękkim łóżku i zaczął podwijać moją koszulkę do góry. Nie protestowałam, oddałam się po prostu tej chwili. Mąż oderwał się od moich ust i pozbawił mnie bluzki, całował moją szyję, mój 
dekolt, płaski brzuszek, to było takie przyjemne. Przejechałam dłonią po jego klatce i po chwili również pozbawiłam go odziania, pierwszy raz widziałam jego doskonale wyrzeźbiony kaloryfer. Boże to jest cudny widok! Kiedy zaczął majstrować przy moim rozporku przyszło mi do głowy, że powinnam się zabezpieczyć, doskonale wiedziałam, że Ross  nigdy by się na to nie zgodził. Ja nie chciałam być w ciąży, musiałam coś wymyślić, to nie mogła się dzisiaj stać. Naglę ni stąd ni zowąd złapałam się za usta i udawałam, że mi nie dobrze.
- Zaraz zwymiotuję.
Wymamrotałam, mężczyzna zszedł ze mnie, a ja jak opętana wpadłam do łazienki i odetchnęłam z ulgą. Teraz zostało mi tylko jedno, musiałam udawać, że nie czuję się zbyt dobrze.
- Wszystko w porządku?
Usłyszałam za drzwi i specjalnie spuściłam wodę, to musiało wyglądać prawdziwie. Trzymając się za brzuch weszłam do pomieszczenia w którym znajdował się Lynch.
- Wybacz mi, ale dzisiaj nie dam rady. To pewnie przez ten lot i alkohol na pusty żołądek.
Mam szczęście, że potrafiłam dobrze kłamać i być dobrą aktorką.
- Nic nie szkodzi kochanie, połóż się i odpocznij.
Łyknął haczyk. Yeah!
- Dobrze.
Położyłam się na łóżku i ku mojemu zdziwieniu blondyn  przykrył mnie i pocałował w czoło. Po chwili ułożył się wygodnie na miejscu koło mnie, przysunął bliżej i zaczął głaskać moje włosy dłonią, nie wiem czemu, ale czułam się w tym momencie bezpiecznie. Moja głowa powędrowała na jego tors, a ręka na pas, przymykając powieki pomyślałam o tym, że nasze dziecko nie było by z nami szczęśliwe, my nigdy nie będziemy udaną rodziną. Sama nawet 
nie wiem kiedy zasnęłam. 


Hej hej hej! 
Co tam u Was?
U mnie nawet ok,jestem troche chora.
Do nastepnego :)))
Dziekuje za 25 komentarzy  :))

niedziela, 6 marca 2016

6." Is it too late to say sorry?"

Byłem idiotą, że od razu nie uwierzyłem Laurze, powinienem się domyśleć, że Eve zawsze prowokuje innych, ale moje żona również nie należała do osób z wielką cierpliwością, wybuchała bardzo szybko. Gdy już stałem przed drzwiami do sypialni wyjąłem klucz z kieszeni spodki, przekręciłem zamek i otworzyłem drzwi. Brunetka już ubrana w krótkie czarne spodenki i czerwoną bluzkę na ramiączkach siedziała na łóżku i przeklinała  po nosem.
- Laura przepraszam.
Spoglądnęła na mnie kątem oka, nie odezwała się do mnie, skrzyżowała jedynie ręce na klatce piersiowej. Była wściekła i obrażona.
- Powinienem od razu Ci uwierzyć, naprawdę mi przykro Kochanie.
Burknęła coś niezrozumiale i wstała, podeszła do mnie i pokręciła niezadowolona głową. Uchyliła delikatnie usta, miała zamiar coś powiedzieć.
- Mam dość Ross.
Westchnęła głośno kierując się w stronę wyjścia, bez zastanowienia złapałem ją  za nadgarstek i odwróciłem przodem do siebie. Wolną ręką przejechałem po jej miękkich i błyszczących włosach.
- Przepraszam.
Uśmiechnąłem się nikle do niej, naprawdę było mi cholernie przykro.
- Powinieneś uwierzyć mi od razu, niestety tego nie zrobiłeś.
Wyrwała swoją rękę i wyszła z sypialni, szybkim krokiem weszła do pokoju gościnnego i zamknęła się w nim na klucz. Podbiegłem do drzwi i zacząłem w nie pukać.
- Laura  proszę otwórz te drzwi.


Czekałem aż coś powie, ale nie usłyszałem ani słowa. Gdyby nie moja głupota bawili byśmy się dobrze, a potem razem poszli w dobrych humorach spać.
- Kochanie...
- Odwal się Ross.
Krzyknęła i rzucila czym we drzwi , domyślałem się co to mogło być, biedna lampka nocna. Stałem parę minut na korytarzu z nadzieją, że dziewczyna wyjdzie stamtąd, gdy to się nie stało udałem się do salonu, czekał tam na mnie Arthuro z żoną. Ciężarna Niki poderwała się kiedy mnie ujrzała.
- Co z Laura?
Zapytała, przyglądając mi się uważnie.
- Zamknęła się w pokoju gościnnym.
Spuściłem wzrok na podłogę, chciałem by te urodziny były najlepszymi w moim życiu, w końcu miałem żonę, którą kochałem i z którą chce spędzić życie. Cholera zniszczyłem wszystko.
- My się już zbieramy, powodzenia stary.
Przyjaciel poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z żoną za rękę. Oni byli idealnym małżeństwem, zazdrościłem im. Dopiłem jeszcze swoje piwo, po czym udałem się spać.

Laura

    Siedziałam całe trzy dni bez jedzenia i picia zamknięta w tych cholernych czterech ścianach, nie chciałam wychodzić, musiałam dać nauczkę Rossowi. Debil rzucił się w obronie tej powalonej Eve czy jak jej tam, byłam wściekła z tego powodu. Jak on mógł? Nagle usłyszałam kroki, dobrze widziałam kto idzie, przychodził do mnie paręnaście razy dziennie i prosił bym otworzyła w końcu drzwi, mówił, że się o mnie martwi.
- Kochanie idę do pracy, mam nadzieję, że jak wrócę w końcu wyjdziesz.
Nie doczekanie Twoje, jak wrócisz to wyjdę, ale na lotnisko i polecę do rodziców bo z Tobą łosiu nie wytrzymam ani minuty dłużej. Kiedy byłam pewna, że Ross wyszedł już z posiadłości otworzyłam drzwi i udałam się do sypialni. Wyciągnęłam z szafy walizkę i zaczęłam pakować do niej swoje rzeczy, każda minuta teraz była na wagę złota. Spakowana poszłam do łazienki się odświeżyć, szybko prysznic, ubranie czystych ubrań i muśnięcie skóry pod oczami korektorem. Wyglądałam w miarę, już nie mogłam się doczekać wyjścia na imprezę z moimi kochanymi przyjaciółmi. Wychyliłam głowę za drzwi, nikogo nie było to moja szansa, wzięłam torbę i zaczęłam kierować się w stronę tylnego wyjścia. Przeszło mi przez myśl, żeby napisać karteczkę pożegnalną mojemu mężowi, ale z braku czasu tego nie zrobiłam, niech szuka igły z stogu siana. Wyszłam z domu i wyciągnęłam z torebki telefon, nie wiedziałam gdzie znajduję się lotnisko, dlatego też postanowiłam zadzwonić po taksówkę. Wystukałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę, odebrała jakaś babka, oczywiście straciłam sporo czasu na dogadanie się z nią, ona w ni ząb nie rozumiała angielskiego. Podałam jej tylko adres, a kobieta chyba powiedziała, że za niedługo ktoś przyjedzie, miałam bynajmniej taką nadzieję, że to powiedziała. Minęło dziesięć minut, aż w końcu taksówka przyjechała, wsiadłam w nią szybko i powiedziałam po włosku lotnisko, kierowca pokazał kciuk do góry i ruszył. Czułam się wolna, w końcu tak długo na to czekałam.Po trzydziestu minutach dotarliśmy do celu, zapłaciłam kartą Rossa,  szkoda mi było swoich pieniędzy, wolałam wydać jego. Wpadłam jak opętana do środka i podeszłam do kasy, grzecznie poprosiłam o bilet do Londynu, sprzedawczyni poinformowała mnie, że lot będzie za dwie godziny. Kiwnęłam głową na znak, że rozumie i poszłam napić się kawy. Jakoś musiałam zabić ten czas, a nic innego do głowy mi nie przychodziło. 






Jej! WOW! Zaskoczyliscie mnie ta iloscia komentarzy w jeden dzien.
Wiem ze rozdzial mial byc za tydzien ale nie moglam sie powstrzymac i go nie dodac *.*
Dacie rade dobic do 20 komentarzy? A nawet wiecej?
Wtedy next bedzie niedlugo ;)

sobota, 5 marca 2016

5. "Just being honest "

 Obudziłam się ze strasznym kacem i miałam cholerną ochotę znów zasnąć, niestety, uniemożliwiał mi to Ross. Ten palant oplótł mnie z każdej strony, śpiąc z głowa na moich cyckach. Ogarnęliście?
Nie miałam pojęcia, co zdarzyło się poprzedniego dnia, ale byłam pewna, że nie uprawialiśmy seksu. Moje ubrania nadal były na mnie, po za tym, Ross był zbyt "porządnym" facetem, aby wykorzystać moje chwilowe "niedotlenienie mózgu".
- Już nie śpisz?- mruknął prosto w moją pierś.
Nie za dobrze Ci?
- Taa, złaź ze mnie, muszę iść się czegoś napić- szepnęłam, nie dając rady powiedzieć cokolwiek głośniej, moja głowa cholernie bolała.


Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie, kiedy się posłuchał. Moje oczy dosłownie wypadły z orbit i potoczyły się po podłodze. O mamuni, on po prostu wyjął z szafki wodę i jakieś tabletki, które mi wręczył. Jeśli po cyrku, który odstawiłam poprzedniego dnia był taki miły, to dlaczego wybuchał po zwykłym droczeniu się? Nie rozumiałam tego faceta.
- Weź to, pomoże Ci na kaca- powiedział i zaczął zapinać koszulę.
- Pozwól, że nie skomentuje twojego zachowania, brakuje mi do Ciebie siły. Idź spać lub cokolwiek. Wezmę prysznic i muszę jechać do miasta, załatwić wszystko na przyjęcie- zniknął za drzwiami łazienki.
Cholera, jakie przyjęcie?


Ja się później dowiedziałam, tego dnia Ross  kończył dwadzieścia pieć lat.. Boże, ja kilka lat wcześniej kończyłam dopiero dziewiętnaście. 
Moja głowa już nie bolała, ale i tak nie miałam ochoty na imprezowanie, zwłaszcza ze znajomymi tego zgreda. Po prostu sztywne przyjęcia nie były w moim typie.
- Już wiem- mój, pożal się Boże, mąż podszedł do mnie, kładąc ręce na moich biodrach.
Jego natarczywość mnie wkurzała, i gdyby nie fakt, że malowałam rzęsy, prawdopodobnie dostałby w twarz.
- Co wiesz?- zapytałam, nakładając kolejną warstwę tuszu.
- Wiem, co chce dostać od ciebie na urodziny- powiedział, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek, który doskonale widziałam w lustrze.
Żartował sobie? Miałam mu jeszcze prezenty dawać? Chociaż, pomyślałam, że będzie to dobra wymówka aby pojechać do miasta i zniknąć na resztę dnia.
- Co niby chcesz?- odłożyłam maskarę na blat znajdujący się obok umywalki.
Odwróciłam się, sprawiając, że prawie stykaliśmy się nosami.
- Pomyślałem, że skoro nie chcesz się ze mną kochać tak po prostu- zrobił przerwę, a jego ręce w tym czasie zjechały na mój tyłek.
Ach Ci faceci, boją się nazywać rzeczy po imieniu. Seks to seks nie żadne 'kochanie się'.
- To?- zapytałam, będąc zirytowana tym, że po raz kolejny wpadł na jakiś genialny pomysł.
- To możesz podarować mi swoja cnotę, jako prezent urodzinowy- złożył pocałunek na moim policzku, a potem przeniósł się na szyję.
Kurwa, że co? Nie, nie, nie. Tak się bawić nie będziemy. 
- No to przykro mi, ale takiego prezentu to Ci nie dam, ani teraz, ani później. 
Odsunęłam się krok w tył, ponieważ dalszy ruch uniemożliwiała mi umywalka.
- Laura, co z różnica, czy stracisz dziewictwo teraz, czy za kilka tygodni, dni. Jedno się nie zmieni, to ja będę tym, który Ci je odbierze- powiedział.
Jasne, a mrówki są morskimi stworzeniami.
- Przykro mi, Ross- teatralnie położyłam rękę na jego ramieniu.
- Niestety, spóźniłeś się jakieś dwa lata- powiedziałam prychając i wychodząc z łazienki.
Mój mąż nie był świadomy, że od dawna nie byłam już dziewicą, a nie chciałam iść z nim do łóżka nie z powodu strachu przed pierwszym razem.
- Jak to do cholery?! Czy ty właśnie dałaś mi do zrozumienia, że nie jesteś dziewicą?!- zaczął histeryzować.
Ludzie, on robił z naszego domu operę mydlaną. 
- Taa, masz z tym jakiś problem?- zapytałam, wkładając na nogi czarne botki.
- Żebyś wiedziała, że mam. Jak mogłaś dać dupy jakiemuś frajerowi, z którym nawet nie byłaś zaręczona?
Nie mogłam zaprzeczyć, że dobór jego słów mnie uraził, ale nie miałam zamiaru tego okazywać.
- Mogłam to zrobić, więc to zrobiłam i to Cię, kurwa, nie powinno obchodzić. W życiu seksu nie uprawiałeś?- zapytałam głosem ociekającym sarkazmem.
- Jasne, że to robiłem, ale na pewno nie z przypadkową osobą. Byłem w poważnym związku, nie to co ty!- jego oczy wyrażały najprawdpodobniem chęć zamordowania mnie. 
Haha, żałosny był.
- Skoro byłeś w takim wspaniałym związku i tak dalej, to dlaczego nie ożeniłeś się z tamtą  ?!


 Ross
- Skoro byłeś w takim wspaniałym związku i tak dalej, to dlaczego nie ożeniłeś się z tamtą kobietą?!- krzyknęła, szukając czegoś w szafce nocnej- prawdopodobnie był to telefon.
Właśnie, dlaczego, kurwa, tego nie zrobiłem i utknąłem teraz z tą niedojrzałą małolatą?
- Nie kochałem jej i tyle- powiedziałem, na co dziewczyna odwróciła się do mnie przodem.
- A niby mnie kochasz, tak?- zapytała, prychając.
Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Zresztą, nieważne. Idę się przewietrzyć- opuściła pokój, zostawiając mnie z mętlikiem w głowi.


O dwudziestej zszedłem na dół, gdzie wszystko było już gotowe. Pod ścianą stał dwu metrowy szwecki stół, który uginał się od przekąsek z całego świata. Służba ubrana w odświętne stroje miała obsługiwać gości i proponować wino lub szampana.
Odwróciłem się, kiedy usłyszałem szpilki stukające o marmurowe schody. Laura z gracją schodziła na dół i poczułem ulgę zauważając, że ubrała się stosownie do okazji. Wyglądała zniewalająco. Miała na sobie prostą czerwoną sukienkę, która kończyła się przed kolanami, a jej dekolt był w kształcie serca. Szyje zdobił naszyjnik, który dostała ode mnie w dzień ślubu, a na nogach miała czarne szpilki z odkrytymi palcami. Jej włosy były zakręcone i swobodnie opadały na ramiona. Na jej twarzy prawie nie było makijażu, i musiałem przyznać, że wyglądała cudownie.
- Jestem z ciebie dumny, Laura. Myślałem, że znowu wymyślisz coś, żeby zrobić mi na złość- powiedziałem, kiedy stanęła obok mnie.
- Cokolwiek. Jak długo to przyjecie będzie trwać?- zapytała, podchodząc do tacy z koreczkami serowymi.
- Do północy, sam nie wiem.


Godzinę później przyjęcie trwało w najlepsze. Laura z klasą przyjęła gości i ucinała sobie z nimi pogawędki, czym sobie u mnie zapunktowała.
- Nadal sprawia problemy?- mój przyjaciel zapytał, patrząc na dziewczynę.
- Najlepiej nie jest, ale dam sobie radę- posłałem mu uśmiech i podszedłem do Evy, mojej
bylej, aby zamienić z nią kilka słów.
 


Laura

Osobą, z którą rozmawiałam najdłużej była Nikki, żona Arturo. Była miła, zabawna i w żadnym stopniu nie była sztywna, jak większość ludzi, których poznałam tamtego wieczoru. Tak naprawdę nigdy nie pomyślałabym, że mogłabym znaleźć z nią nić porozumienia, ponieważ kompletnie się różniłyśmy. Ona była niewiele po trzydziestce, dodam, że wyglądała bardzo młodo, a do tego była mężatka od siedmiu lat(!). Jak dowiedziałam się w trakcie rozmowy, miała pięcioletniego syna Fabia, a także, czego nie dało się nie zauważyć, była w siódmym miesiącu ciąży. Zastanawiałam się, po co komu aż dwójka dzieci, a kiedy oznajmiła mi, że planują mieć czwórkę lub piątkę- zwaliła mnie z nóg.
- A ty i Ross?- zapytała, popijając sok który, specjalnie dla niej, został przyniesiony.
- Co ja i Ross?- byłam zbita z tropu.
- Czy planujecie dzieci? Bo jeśli byście się postarali, pomiędzy Lisą- bo tak miała nazywać się ich córka- a waszym maluchem, byłaby mała różnica.
Taa, napewno się o to postaram. Zadzieram kiecę i lecę robić dzieci,
- Tylko pomyśl, mogłabym Ci pomóc, razem zabierałybyśmy je do parku, na spacery, mogłyby nawet iść do jednej szkoły- poddekscytowana klasnęła w ręce.
Och kobieto, przystopuj, bo zaraz zaczniesz rodzić.
- Myślę, że na razie nie masz na co liczyć. Nie chce mieć dzieci i myślę, że to się raczej nie zmieni- powiedziałam, wysilając się na uśmiech, aby nie sprawić jej zawodu.
Mina Nikki zrzedła.
- Jak to nie, kochanie? W ogóle?- zapytała, głaszcząc swój brzuch w matczynym geście.
- Tak, ani teraz, ani później- wypiłam łyk wina z kieliszka, który trzymałam przez cały czas w ręce.
- Myślę, że powinnaś to jeszcze przemyśleć- położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- Ross napewno chce zostać ojcem i jest naprawdę idealny do tej roli. Kochanie, on jest Włochem. Oni są bardzo rodzinni i nie wymigują się od obowiązków jak faceci w twoim kraju. Pomyśl o tym i nie odbieraj mu możliwości wykazania się- posłała mi uśmiech.
Z głośników wydobyły się pierwsze dźwięki piosenki You're Beautiful, w wykonaniu Jamesa Blunta. Znałam ją z jakiegoś romantycznego gówna, które moja matka kochała oglądać wieczorami.
- Kochanie, to nasza piosenka, zatańczysz?- Arturo pojawił się koło swojej żony i "porwał

ją" na parkiet.

- Może weźmiemy z nich przykład- szepnął do mojego ucha Ross , który pojawił się z znikąd.
- Myślę, że jednak spasuje. Przepraszam, ale muszę do łazienki- wysiliłam się na miły ton i grzeczne słowa, z uwagi, że przyglądali nam się goście.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyminęłam go i skierowałam się na górę. Nagle z za rogu wyszła kobieta, będąca prawdopodobnie w wieku mojego męża.
- Ty jesteś Laura , tak?- zapytała z pogardą.
O co Ci chodzi?
- Taa, chcesz coś?- posłałam jej jedno ze spojrzeń, które były zwykle zarezerwowane dla mojego męża, a mianowicie to, mówiące 'pierdol się'.
- Posłuchaj mnie mała- wbiła swój paznokieć w moje odsłonięte ramię.
- Po prostu odpierdol się od niego, rozumiesz? Pojawiłaś się znikąd i zrujnowałaś wszystko. Jesteś po prostu małą dziwką, która poleciała na kasę Rossa.  Nie wiem co on w tobie widzi, prawdopodobnie zwykłą dziewczyne .. Weźmie z tobą rozwód tak szybko, jak znudzi mu się twoje dziwkarskie hobby. Bo to jest to co robisz, dajesz dupy starym, obleśnym facetom, którzy kupują Ci za to ciuchy, tak?
Nie wytrzymała, po prostu popchnęłam ją na ścianę i miałam zamiar zdzielić ją w twarz, i zrobiłabym to, gdyby nie para silnych rąk, która odciągnęła mnie do tyłu.

Ross

- Gdzie Nikki? Byłem pewny, że poszliście tańczyć- zwróciłem się do przyjaciela, który pojawił się obok mnie.
- Kiedy zobaczyła, że Laura  poszła na górę, chciała sprawdzić, czy nic się jej nie stało. Może pójdziemy zobaczyć, czy wszystko z nimi w porządku? Wiesz, sporo nie wracają.
Po prostu pokiwałem głową, idąc za Arturo. Dostrzegliśmy jego żonę stojącą na środku korytarza i patrzącą na dwie kobiety stojące zbyt blisko siebie.
Poznałem w nich Laurei Evę. Chwile potem moją żona popchnęła moją była na ścianę, ale zanim zdążyła coś zrobić, chwyciłem ją w pasie i odciągnąłem do tyłu.
- Co ty wyprawiasz, dziewczyno?- zacząłem na nią krzyczeć, poirytowany jej zachowaniem.
Skąd ja wiedziałem, że nie wytrzyma i coś dziś nabroi?

- Puść mnie- wyrywała się i kopała nogami.
Nie zważając na jej opór, skierowałem się do sypialni i zamknąłem za nami drzwi.
- Musiałaś kurwa wszystko zniszczyć?!
Po prostu nie kontrolowałem emocji.
- Zostajesz tu do końca przyjęcia, może pomyślisz nad swoim zachowaniem- splunąłem i wyszedłem z pokoju, zamykając drzwi na klucz.
Wróciłem do przyjaciół, gdzie zastałem Nikki kłócącą się z Evą.
- Co się znowu dzieje? Nic Ci się nie stało?- zwróciłem się do mojej byłej.
- Kurwa, jej się nic nie stało- pierwszy raz słyszałem, jak żona mojego przyjaciela przeklina.
- To ona zwyzywała Laure  i dziwię się, że tak długo to wytrzymała, zanim wybuchła- prychnęła.
- Eva, ty wychodzisz- Arturo złapał ją za ramie, sprowadząjąc na dół, prawdopodobnie chcąc wyrzucić z przyjęcia.
- A ty- Nikki wbiła palec w moją klatkę piersiową.
- Idziesz do Laury  i ją przepraszasz. Zachowałeś się katastrofalnie!
I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, co tak naprawdę się wydarzyło.



Wreszcie sie zebralam i skonczylam :) Mam nadzieje ze sie podoba :)
15 komentarzy = next za tydzien :)